-->

Zadawając sobie ból...

Hellou!
Na dzisiaj mam raczej nie poradę, ale artykuł. Mam nadzieję, że ciekawy, zapraszam do czytania!

***



Samookaleczenie się psychologowie nazywają mądrze autoagresją. Bez względu na nazwę straszne jest to, jak ranią swoje ciało niektóre dziewczyny. Robią to, by znieść stres,problemy życiowe, kłopoty w domu, w szkole albo kompleksy


Co to jest autoagresja?
Samookaleczenie to przejaw agresji skierowanej na siebie, czyli zaburzenie instynktu samozachowawczego. Wyraża się aktami samookaleczeń, samouszkodzeń zagrażających zdrowiu oraz nawet i życiu.Najczęściej okaleczenie dotyczy skóry (np. na ramionach, na brzuchu),ale również zdarza się przecinanie naczyń krwionośnych, wbija nieostrych przedmiotów w ciało lub ich połykanie, uszkadzanie fragmentów ciała, działanie ciepłem (żarzący się papieros). Należy to potraktować jako schorzenie psychiczne powstałe pod wpływem traumatycznych przeżyć i trzeba się zwrócić po pomoc do psychologa.


Jest późny wieczór, już dawno po jedenastej. Małgosia ukradkiem wychodzi do łazienki. Jest bardzo zdenerwowana, nosi ją. Ojciec znowu zbił jej mamę, tak prawie do nieprzytomności, a ona nie mogła nic na to poradzić. Chwyta więc za nożyczki do paznokci i z całej siły drapie nimi skórę przedramion, aż do krwi. Kiedy pojawiają się ciemnoczerwone strugi, doznaje wielkiej ulgi, odpręża się. Małgosia nie chce rozmawiać na ten temat z nikim, choć parę osób zauważyło blizny na jej ciele.Znamienne jest jednak to, że kaleczy się zawsze, kiedy ojciec bije jej mamę i wrzeszczy...


"Mam 14 lat i dorastam w dziwnej rodzinie. Ojciec na zewnątrz wydaje się całkiem normalny, wszyscy znajomi w pracy go lubią, ale on dopiero w domu przemienia się w okrutnego potwora" - zwierza się Małgosia. On stosuje przemoc fizyczną i słowną wobec mamy Małgosi, ale córki nigdy nie bije, najwyżej wyraża swoją agresję wrzeszcząc. Są dni,gdy ojciec jest aniołem, by za jakiś czas zamienić się w damskiego boksera. "Kocham ojca wtedy, gdy jest dobry i nienawidzę za to, że krzywdzi mamę. W sumie nie mogę wiele zdziałać, bo przecież mnie nie bije...". Mama Małgosi jest do tego stopnia skołowana, że na pytanie,skąd ma siniaki odpowiada, że sama je sobie zrobiła... upadając.
Zeznaję przeciwko ojcu!


"Niedawno jednak moja zmaltretowana mama wniosła pozew o rozwód,poprzedziła go także skargą na stosowanie przemocy fizycznej. Musiałam zeznawać jako świadek. To jest straszne, opowiadać obcym ludziom o tak pilnie strzeżonych do tej pory naszych tajemnicach domowych" - Małgosia płacze".

Jak tylko wróciłam z sądu, no to zaraz się pocięłam. I całe napięcie zeszło. To straszne, wiem, ale już tylko to mi pomaga".Małgosia zadaje sobie fizyczny ból dlatego, gdyż nie radzi sobie ze emocjonalnym, psychicznym konfliktem, wielkim napięciem, z którym non stop styka się we własnym domu...

Z jednej strony chciała pomóc swej matce opowiadając prawdę o przemocy ojca, ale z drugiej powstrzymywała ją przecież miłość do ojca oraz poczucie, że występuje przeciwko niemu, wspólnie z obcymi ludźmi... Czy jesteście, dziewczyny, sobie w stanie wyobrazić ten olbrzymi stres, wstyd i przerażenie, które nieustannie przeżywa Małgosia? Trzeba by być z żelaza albo mieć nerwy chyba ze stali, aby wytrzymać taką sytuację bez potrzeby odreagowania tego...
Nie ma znaczenia, że ojciec nie znęca się fizycznie nad córką, bo wystarczy tylko patrzenie, jak bije mamę, ten straszliwy terror psychiczny i ciągły brak poczucia bezpieczeństwa... Smutne.
Czy rodzice rozwodzą się przeze mnie?


"Dopiero gdy poczuję ból oraz zobaczę krew na mojej ręce, to wtedy wiem, że naprawdę żyję!" - twierdzi 15-letnia Kaśka. "Gdy nie mogę wytrzymać tej pustki w sobie i wszechogarniającego mnie bezsensu,chwytam za nożyczki, żyletkę - cokolwiek ostrego i tnę się. A pozwala mi to poczuć radość, momentalny spokój i luz".

Samo okaleczanie zaczęło się u Kaśki po tym, gdy dowiedziała się przypadkiem, że jej rodzice zamierzają rozwieść się. A dziewczyna natychmiast uznała, że to jej wina...

"Byłam przekonana, że przysparzam im tylu problemów, że przeze mnie nie umieją się już porozumieć... A może już mnie nie kochają,skoro chcą się rozstać? Miałam tysiące myśli na sekundę... I nie wiedziałam, komu mogę o tym opowiedzieć, kogo zapytać, jak jest naprawdę".

Najpierw Kasia zaczęła się mocno bić skórzanym paskiem po nogach, po plecach, udach, tak mocno, że miała wielkie sińce na skórze.Biła się też w głowę twardymi przedmiotami. Wymyślała coraz nowsze tortury, żeby dotkliwiej siebie zranić. Bo coraz bardziej czuła się winna.

"Pomogła mi pani psycholog w przychodni międzyszkolnej.Wytłumaczyła mi, że nie mam wpływu na stosunki łączące rodziców.Teraz rozumiem, że już najwyższy czas z tego wyjść...".

Mam problem i nie wiem, do kogo z nim się zwrócić!
Ewa potrafi bez przerwy się kaleczyć, np. przez 20-40 minut, tyle bowiem trwa stan, w którym robi sobie całe mnóstwo maleńkich nacięć. A czasami jest ich blisko 600! Przydarza jej się to bardzo często, raz w miesiącu albo i nawet w tygodniu. I tak już od ok. czterech lat!Dlaczego ona to robi? Bo nie może znieść psychicznej presji, gdy ma jakieś kłopoty: z rodzicami, z chłopakiem, gdy pokłóci się z paczką...Bo zawsze potem czuje się tak, jak ktoś, kto się wypłakał, jest wyciszona oraz uspokojona.

"Nie wiem, skąd to się we mnie bierze" -mówi Ewa.
"W domu czuję się bardzo samotna. Mój ojciec jest człowiekiem zamkniętym w sobie, a moja mama od czterech lat jest poważnie chora i myśli tylko i wyłącznie o swoim nieszczęściu. Kiedy dopadają mnie problemy, nie mam się do kogo zwrócić. Nie umiem płakać - w tym chyba jesteśmy z ojcem do siebie podobni".

Ojciec tylko raz zapytał ją o blizny na ramieniu, ale czymś go zbyła i już nie było sprawy.

"Wydaje mi się, że moi rodzice to nie mają pojęcia, jaka jestem i co robię" -mówi Ewa.
Nie zasłania swoich blizn, nie kryje się z tym, co robi ze swoim ciałem. Okalecza się tak, jakby wszystkich ludzi dokoła poddawała próbie - zauważą w ogóle, że ona istnieje, że ma problemy? Blizny są jak wołanie o pomoc, prośba o jakiekolwiek zainteresowanie! Ale na przekór jej wołaniu - niewiele osób przyznało się, że blizny zauważyło... Czy jestem nienormalna?
Większość znajomych wstydliwie milczy lub zupełnie otwarcie uważa Ewę za "psychiczną".
A Ewa? Cóż, ma poczucie, że wpadła zupełnie w pułapkę bez wyjścia! Do tego wszystkiego
nie ma żadnego wsparcia oraz pomocy. Przyjaciółka odsunęła się, po tym jak ludzie zaczęli plotkować, że jest nienormalna. Nauczyciele także nie reagują. Powstaje błędne koło: cierpienie - samookaleczenie się - brak pomocy - znowu cierpienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz